środa, 13 sierpnia 2014

Koniec początkiem.

Hej,
     Właściwie nie wiem od czego zacząć. Mam piętnaście lat i moja przygoda z Aną zaczęła się dosyć niedawno, bo dwa miesiące temu. Od dawna pragnęłam coś zmienić w swoim życiu. Wcześniej byłam perfekcjonistką-dobre oceny, porządek i ciągłe wymaganie od siebie więcej i więcej. Aż nagle coś się stało. Przestało mi zależeć. Potrafiłam nic nie robić całymi dniami. Jadłam, spałam, leniuchowałam, TYŁAM. Tak, bardzo utyłam. Kiedyś byłam szczupła, a teraz jest mi wstyd kupić ubrania lub przejść przez ulicę, bo wydaje mi się, że inni myślą "jaka gruba". Zresztą zdarzało się, że mnie wyzywano od świń i grubasów. W końcu natknęłam się na dziewczyny, które prowadziły blogi o tematyce pro ana. Zafascynowało mnie to. Pomyślałam sobie wtedy: "a co gdyby mi się udało?". No i po przeczytaniu kilku blogów byłam naładowana motywacją.
   Tylko, że przez jeden dzień.
    Bilans miałam dobry - 300 kcal. Potrafiłam się jakoś zająć, w  trudnych momentach gapiłam się na thinspiracje, ale następnego dnia pożerałam wszystko co tylko dało się zjeść.
  Załamałam się. Znowu wróciłam do zwykłego obżarstwa. Próbowałam zacząć jeszcze raz, ale codziennie myślałam sobie "od jutra, od poniedziałku".
  Aż do dzisiaj.
  Powiedziałam sobie dość.
   Nie chce być gruba. Chcę być znowu ideałem. Chcę chodzić sobie w krótkich szortach i koszulkach pokazując swoje świetne ciało. Wiedząc,  że inni patrzą na mnie z zazdrością. Chcę wcisnąć się w najlepsze dżinsy, które są tylko w najmniejszym rozmiarze. Chcę odzyskać dawną pewność siebie. Swój perfekcjonizm. Swoje ja.
   Zaczynam z dietą Ana Boot Camp, czyli:

Pierwszy bilans dodam jutro.
 Skąd mam pewność, że się nie poddam?
 Właśnie dlatego założyłam tego bloga.
Aby ktoś patrzył  mi na ręce.
Abym miała dla kogo się starać.

Trzymajcie się chudo, motylki. Życzcie mi powodzenia.

PS. Znacie jakieś dobre ćwiczenia? :)